"Zro­zumieli, że ideal­ny świat jest podróżą, nie miejscem. " T. Pratchett

sobota, 17 grudnia 2011

Turcja, Gruzja, Armenia- made by Chan.

Jako że z różnych przyczyn nie mogłam uczestniczyć w głównej tegorocznej wyprawie, zamieszczam tu link do relacji napisanej przez Chana:
http://forum.transalpclub.pl/viewtopic.php?f=42&t=8494
Zapraszam do czytania :)

niedziela, 11 grudnia 2011

Kryjówka Wampira, czyli grudniowe keszobranie w Zagórzu.

Śnieg poleżał i stopniał, mam jednak nadzieję, że to nie koniec zimy, bo przecież nie możemy się z Chanem doczekać nart!
Jednakże z tak pięknie rozpoczętym weekendem należało coś zrobić, stąd wpadłam na pomysł, że może byśmy tak kesza w Zagórzu poszukali :)
Tematycznie, jako że Chan ostatnio odreanimował swoją świetną planszówkę "Wampir", w której miejscem 'odnowy biologicznej' wampira jest właśnie klasztor w Zagórzu :) Jakże więc tam nie pojechać? ;]
Wypad oczywiście samochodowy, bo na moto nieco za zimno, z resztą sezon zakończony i Trampax zimuje :)
Jedziemy, jedziemy, trasa git, bo nie po głównych drogach tylko jakimiś bocznymi wioskami, którymi jeżdżą tylko Ci, którzy tam mieszkają.
Podśpiewując "z Tobą odeszły anioły" wysiadamy z auta pod ruinami i ruszamy zwiedzać ;) bajoro początkowo straszliwe...
 Martwi mnie nieco to, że mój aparat nie za dobrze sprawuje się o zmierzchu oraz nocą. Nie robi zdjęć tak, jakbym chciała, niedobrze.... Ale nie o tym.
Nad wejściem tablica "wstęp wzbroniony, miejsce niebezpieczne"... Jak to Chan dobrze ujął "równie dobrze mogliby zawiesić tablicę <wejście tędy>". Prawda to, prawda....
A co do niebezpieczeństwa to racja, bo nigdy nie wiadomo, zza którego węgła wyjdzie wampir..
Przechodząc przez portal ukazują się pozostałości fresków, plus podpisy 'zwiedzaczy' z 1999 roku... Ludzie to wszędzie wlezą i napiszą jakieś durnotki....
Kesz podjęty, na szczęście było łatwo, niewiadomo czy przetrwa zimę, bo nieco słabo zabezpieczony. Zaraz po ponownym ukryciu wracamy zwiedzać.
Kawałek Matki Boskiej na kolumnie wkomponowany w okno sprawia wrażenie, że ktoś tam stoi. Ale nie, jest pusto, wampir śpi w piwnicy....
Jedyny krwawy ślad, to kolor dzikiej róży niedaleko ruin. Wampir widocznie ma wolne.. :)
Jakość tego zdjęcia mnie bardzo niezadowala, ale skoro zrobiłam, to dodam ;]
Powoli odwracam się od krzaku (w jego tle to błękitne to dopływ Sanu), a za mną......
Mroczno.
Postanawiamy urozmaicić krajobraz powyższego zdjęcia, czego efektem jest to:
Odblaskowa trawa (?) i odblaskowy Chan :] ale przecież to zawsze kolejne wspólne zdjęcie :)
Zmierzając ku wyjściu, fotka na miarę lat 1800.... ;]
Oraz Chan prezentujący niewidzialnym zwiedzającym ruiny klasztoru. W związku z zapadającym wieczorem pojawia się dużo zjaw, które powodują tłok... ;] Postanawiamy wynieść się z ich terytorium. W samą porę, bo klasztor zaczyna emanować wampirowatością....
Czyścimy buty i wracamy do domu. Po drodze mały przystanek na cmentarzu w Sanoku, ale kiedy włącza się nam nasza zombiakowatość wracamy do domu na frytki.. :)

środa, 7 grudnia 2011

Pierwszy śnieg. Jak co roku- musiałam uwiecznić :]

W końcu dziś mogłam się wyspać, więc tym większą radość sprawił mi widok za oknem :)
Napełniło mnie to tak wielkim optymizmem, że postanowiłam wprowadzić w życie mój nowy pomysł- czyli zaprojektowanie i wydrukowanie nalepki promocyjnej bloga, którą zamierzam przykleić na moto-kufry :)
Wyszła całkiem gustownie:
Czyż nie?
I choć temat nie związany w żaden sposób z motowyprawami- poza tym, że przez śnieg nie mogą się one odbywać, to muszę dorzucić kilka fotek :)
Ot tak, dla wprowadzenia mikołajowo-świątecznego nastroju ;]
Widok z ganku, nieco zszarzały... Ale jak co roku, nasza studnia z 1910 roku przecież musi mieć foticzkę :)
Nieco dalej NA DRZEWACH ROSNĄ JABŁKA W GRONOSTAJOWYCH CZAPKACH!
(drogą dedukcji dochodzimy do tego, że mieszkam na Wyspach Bergamutach) ;)
I orzeszki też w gronostajowych czapeczkach, teraz dopiero widać jak bardzo musiały się ukryć w lecie, skoro przetrwały nasze wielkie kilkakrotne otrzęsiny leszczyny.
Zziębnięte i nastroszone wróble, nie do końca wiedzące o co come on :)
Sprytnie przetrwały winobranie, skuuuubane! ;]
Chaszcze szeleszczące pod zimowym, ostrym słońcem..... :)